Lambert, Hendrics & Ross – Moanin’

Ciężko mi było dzisiaj zebrać się do pisania. Trochę z lenistwa, trochę z listopadowego zobojętnienia. Większość dnia przeleżałem z śpiącą motywacją u boku. Potem wstałem i spróbowałem skomunikować się z kimś z otoczenia. O dialog też dzisiaj ciężko. Moi znajomi jacyś przybici jesienią, czy raczej jesienią się zasłaniający – śpią lub snują się, milczą bądź użalają się. Nie śmiałbym ich krytykować oczywiście, hipokryzji nie znoszę. Muszę przyznać, że i u siebie zauważyłem syndromy stereotypowego jesiennego pogorszenia samopoczucia.

Nie chcąc jednak zagłębiać się zbytnio w te depresyjne stany, poddawać się bez walki, postanowiłem, że poszukam pozytywnych stron wszystkiego, a co najmniej, że znajdę w sobie zgodę na związany z jesienią (choć może nie z jesienią) smutek.

Tu z pomocą przyszli mi Lambert, Hendrics & Ross.

Every mornin’ finds me moanin’
I’m alone and crying the blues
I’m so tired of paying my dues
Ev’ry body knows I’m moanin’

Lord I spend many a days and nights alone with my grief
and I pray, really and truly pray
somebody will come and bring me relief.

O tak. Słucham i czuję spokój. Spokój z lekką nutką rozpogodzenia. No i szczypta nadziei też się znajdzie. Nie jest dobrze, ale cóż począć. Jest muzyka, piękna muzyka. Wprawdzie „I’m alone and crying the blues”, ale na pewno, w końcu „somebody will come and bring me relief.” Relief – słowo klucz. Czekam i wierzę. Yes Lord.