Doris Allen – Treat Me Like A Woman

„Szukasz ciepła, czy piekła?”. Sam już nie wiem, czy mnie o to zapytała, czy może usłyszałem to w głowie. Opowiedziała mi swój trudny rok. Zamieniła pracę w biurze na jednoosobową działalność gospodarczą i pięcioletni związek na jednoosobowe wszystko. Uwalnianie się było procesem. Z firmy odchodziła kilka miesięcy, ze związku kilka lat. „Bez terapii nie dałabym sobie rady”. Mówiła o nim, tak jak ja myślałem o narkotykach. Rozczarowała się wiele razy, ale ciągle próbowała od nowa licząc, że tym razem w jakiś magiczny sposób będzie inaczej. Toksyczni kolesie, toksyczne substancje.

Nowy rok mógł być tylko lepszy, ale zażartował sobie z nas wszystkich. Jednoosobowa działalność była gastronomiczna. N. dostarczała śniadania do biur, więc kwarantanna zabrała jej wszystkie obowiązki i wszystkie dochody. Zaczęliśmy nagrywać sobie długie wiadomości. Gdy już opowiedzieliśmy sobie co trzeba o skutkach, zaczęliśmy dyskutować o przyczynach. Całkiem jak młodzi ludzie. Ona od najmłodszych lat budowała się na opiniach innych i robiła wszystko dookoła swoich marzeń. Moimi przyczynami było zaś to, że nie do końca lubiłem siebie i nie godziłem się z tym, że mój stary coś dla mnie znaczył, mimo że mnie zostawił. „Bez terapii nie dałbym sobie rady”.

Potem był nieśmiały flirt. Gadki o filmach i wysyłanie sobie piosenek. Planowanie pokwarantannowych kaw i obiadów. Myślę że i jej i mi robiło się od tego wszystkiego na chwilę lepiej. Żeby przetrwać areszt domowy, trzeba mieć co najmniej kilka takich konwersacji i oboje o tym wiedzieliśmy. Ona pisała jeszcze z tym i tamtym, ja z tą i tamtą. Wszystko zawieszone między zaprzyjaźnieniem się, zauroczeniem a odreagowaniem. Brakowało tylko drogowskazów. Na tym etapie nie trzeba się na nic decydować, ani przed niczym uciekać.  Getruda Stein pisała: „Ludzie są przeważnie ciekawsi, kiedy nic nie robią, niż wtedy, kiedy robią coś”.

Pisała też o porannym poczuciu sensu i wieczornym odczuwaniu emocji. U mnie ostatnio jest odwrotnie. Przez większość dnia rozmieniam się na drobne, rozmawiam, gubię wątki, dowiaduje się, opowiadam, poznaję. Wieczorem próbuję sprowadzić się na ziemię i podciągnąć wszystko do pytania: „Czego ja właściwie chcę?”. Niech ta kwarantanna w końcu się skończy i nie kończy się nigdy.

35520028

Bill House – Bad Luck Into Good Times

Trochę wody w Wiśle upłynęło. Pamiętam jak się ten blog zaczął. Sierpień 2010 (to już prawie 10 lat? Damn), byłem kilka miesięcy po pierwszej terapii, moje młodzieńcze życie wywróciło się do góry nogami. Szukałem w tym wszystkim siebie, dużo odczuwałem, lubiłem małe przyjemności, kochałem piosenki i pisanie. Któregoś dnia szedłem chodnikiem, świeciło słońce, na uszach słuchawki, okolice metra Wilanowska. Leciało „Poetry in motion”. Zacząłem sobie wyobrażać różne miłe rzeczy, emocje nieco mi drgnęły i wtedy w głowie pojawił się pomysł – może zrobie z tego bloga? Z piosenek, emocji i wyobrażeń. Za każdym razem odpowiadając na pytanie: dlaczego lubię stare piosenki?

Tak też zrobiłem. Każdy wpis miał być piosenką i krótkim tekstem, który albo opisywał to, co sobie wyobrażałem podczas słuchania, albo jakieś z piosenką związane emocje. Później pojawiły się krótkie opowiadania i zdjęcia. Nie wracam do tych postów, chyba, że szukając jakiś piosenek. Od czytania własnej młodzieńczej grafomanii przechodzi mnie czasem dreszcz wstydu. Ale i tak to kocham, kocham, że to się wydarzyło.

Teraz historia nieco przyspieszy. Kilka miesięcy później był Sen Pszczoły i pomysł na pierwsze imprezy. Przyjęły się. Gdy Sen Pszczoły spłonął, w głowie wróciło marzenie zainicjowane przez obejrzany jeszcze w liceum film „Poza prawem” – mieć swoją nocną audycję radiową. Który to był rok? 2014 albo 2015. Wojtek Rodek dał mi szansę i tak powstały Stare Piosenki Nocą w Radiu Kampus. Pierwszą audycję zestresowany czytałem z kartki – ostatni raz. To była zdecydowanie najgorsza audycja.

Audycje były różne, bo i u mnie różnie było. Chciałem żeby to były takie niewymuszone nocne spotkania. Gadanie głupot niskim głosem, puszczanie piosenek, flirtowanie. W 2016 mocno się posypałem, Stare Piosenki Nocą prowadziłem w różnym stanie, potem była kilkumiesięczna przerwa i kolejna terapia. W międzyczasie zacząłem znów grać imprezy, choć znacznie rzadziej – w ukochanym barzeStudio i na Placu Defilad. Innych miejsc do grania nie potrzebowałem.

Bloga nie prowadziłem od pięciu lat. Historia zatacza koło – ja kończę kolejną terapię, piosenka gra, wyobrażenia chodzą po głowie i odpowiadam sobie: dlaczego lubię stare piosenki?

światełko
Fot.: zbiory własne