Deszczowa pogoda. I wieje. Schroniłem się w kawiarni i refleksjuje się. W kawiarni jest ciepło i przyjemnie. Deszczowa pogoda jest ok z perspektywy kawiarni.
W ogóle to lubię pisać w kawiarniach. Zazwyczaj piszę w kawiarniach. W sumie to nawet nie wiem, czy jestem w stanie pisać poza kawiarniami.
Mam słuchawki na uszach i słyszę Cheta Bakera. Ładniejszego trębacza świat nie widział. I ten głos… I te teksty… I ta biografia…
I guess i’m luckier than some folks
i’ve known the thrill of loving you
but that alone is more
than i was created for
’cause i was born to be blue
Trochę brak mi słów dzisiaj. Albo po prostu trudno mi się skupić na pisaniu słuchąc Cheta. Dochodzi do mnie „’cause i was born to be blue” i zaczynam gapić się tępym spojrzeniem na krople deszczu za oknem, na pałac kultury, na neony, ogłoszenia, ludzi z parasolkami, na samochody w korkach, na kałuże coraz większe na latarnie na wszystko i na nic. Zawieszony. Czujący, ale nie myślący. Popiół na papierośnie rośnie i rośnie. Potem spada mi na spodnie. Otrząsam się, strząsam go i wracam do pisania. A za chwilę znów „’cause i was born to be blue”…
Kawiarnie powinny być całodobowe.